Przeproszą - albo do sądu

Skoczowscy radni są mocno oburzeni postawą inicjatorów nieudanego referendum w sprawie odwołania Rady Miejskiej i burmistrza miasta. Na ostatniej sesji postanowili wezwać ich do sprostowania rozpowszechnianych, nieprawdziwych informacji, a także zawrzeć umowę z adwokatem o prowadzenie ewentualnych spraw sądowych. A zapłaci za to budżet gminy.

- Będą nas sądzić za nasze pieniądze - skwitował obecny na sali sesyjnej jeden z inicjatorów referendum. - Oskarżali nas o korupcję. Nie poczuwam się do czegoś takiego - powiedziała nam radna Zofia Macura, która głosowała za uchwałą w tej sprawie. Dodała, że chce tylko, aby inicjatorzy referendum przyznali się do błędu, bo pomówienia, które padły pod adresem radnych, były nie fair. - A dlaczego referendum było z publicznych pieniędzy? - odpowiedziała Z. Macura na pytanie, czy radni rzeczywiście muszą się bronić wykorzystując do tego publiczne środki.

Podobnego zdania jest również Roman Korwin, który uważa, że jako osoba pełniąca mandat radnego ma prawo do ochrony z urzędu. -Jako osoba prywatna już podjąłem kroki prawne przeciwko inicjatorom referendum, ale jako radny oskarżony o korupcję, czy nie-złożenie w terminie oświadczenia majątkowego, mam prawo do ochrony - tłumaczył. Dodał, że nie może być podwójnej moralności w odniesieniu do tego samego zjawiska. - Oni za nasze pieniądze zorganizowali referendum - przekonywał.

Inaczej sprawę widzi Stanisław Kaczmarczyk, jeden z nielicznych radnych, którzy głosowali przeciwko uchwale. - Czy my naprawdę zakładamy, że inicjatorzy referendum wydrukują ulotki ze sprostowaniem? Oczywiście, że nie! Więc po co robić z siebie idiotów - stwierdził. Poza tym, jego zdaniem, dochodzenie swoich praw za nie swoje pieniądze jest niemoralne. -  To rzecz niedopuszczalna - twierdzi.